Rewelacje zainteresowały rządy i służby podatkowe na całym świecie. O szczegółowe dane poprosili dziennikarzy m.in. Niemcy, Grecy i Filipińczycy. - Oczekujemy, że istotne dla nas dokumenty zostaną wysłane naszym służbom podatkowym, by jak najszybciej wszczęły dochodzenie - powiedział rzecznik niemieckiego ministerstwa finansów Martin Kotthaus po tym, jak "Sueddeutsche Zeitung" napisała, że w sprawie przewijają się "setki" niemieckich nazwisk.Redakcja jednak odmówiła, uznając, że materiały są chronione tajemnicą dziennikarską. "Prasa nie jest pomocnikiem policji" - napisała gazeta w oświadczeniu.
Z kolei Filipińczycy zbadają interesy Marii Imeldy Marcos Manotoc, najstarszej córki byłego dyktatora Ferdinanda Marcosa, która potajemnie inwestowała w fundusz na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Maria Imelda jest gubernatorem prowincji Ilocos Norte, a w latach 1997-2008 zasiadała w filipińskim parlamencie. Powinna uwzględnić tę inwestycję w corocznym oświadczeniu majątkowym, ale tego nie zrobiła. Sprawa zainteresowała nie tylko fiskusa, ale i organizację walczącą o odszkodowania dla tysięcy ofiar reżimu Marcosa.
Hollande pod ostrzałem
Dziennikarskie śledztwo odbiło się echem także we Francji. Jej socjalistyczny prezydent Francois Hollande i bez niego był w ogniu krytyki po skandalu z udziałem byłego już ministra budżetuJerome'a Cahuzaca, który ukrył na szwajcarskim koncie 600 tys. euro. Afera jest tym większa, że to właśnie Cahuzac miał walczyć z wyprowadzaniem francuskich pieniędzy za granicę.
Informacje o tajnym koncie wypłynęły już w grudniu ub.r., ale minister konsekwentnie im zaprzeczał. Dwa tygodnie temu zrezygnował ze stanowiska, ale przyznał się dopiero we wtorek, co dodatkowo rozwścieczyło opinię publiczną. Hollande nazwał jego kłamstwa "niewybaczalnym błędem etycznym". Zapewnia, że nie miał pojęcia o sprawkach Cahuzaca, ale nie wszyscy mu wierzą.
W środę Hollande zapowiedział, że ministrowie i parlamentarzyści będą musieli ujawniać stan swoich finansów. Ledwie dzień później otrzymał jednak kolejny cios: na liście ICIJ znalazł się Jean-Jacques Augier, przyjaciel prezydenta i skarbnik z kampanii. Założył on na Kajmanach firmę we współpracy z chińskim biznesmenem Xi Shu.
Operacja była legalna, ale wyszła na jaw w najgorszym dla socjalistów momencie. Francuzi są wzburzeni, bo Hollande szedł do wyborów szermując hasłami o uczciwym i tanim państwie, a najbogatszych obywateli chciał obłożyć 75-proc. podatkiem. Gdy wygrał, kazał ministrom podpisać kartę etyki, obciął im pensje o 30 proc. i zaapelował, by zamienili samochody na pociągi. Dziś można jednak odnieść wrażenie, że jedyne, co zmieniło się od rządów Nicolasa Sarkozy'ego, to sytuacja ekonomiczna - bezrobocie osiągnęło najwyższy poziom od 14 lat.
"Le Figaro" ocenia, że Hollande, którego poparcie zmalało do 27 proc - tak niskiego nie miał jeszcze żaden prezydent - znalazł się w "ślepym zaułku". - Będzie musiał działać, by ukoić gniew społeczeństwa - pisze francuski dziennik. Szkopuł w tym, że nie bardzo wiadomo, co miałby jeszcze zrobić; w końcu odciął się już stanowczo od Cahuzaca i zapowiedział zaostrzenie nadzoru finansowego.
Rosyjskie ultimatum
Z kolei w Rosji rewelacje dziennikarzy zbiegły się w czasie z pracami nad nową ustawą, która ma przeciwdziałać praniu brudnych pieniędzy. Zdaniem niemieckiego ministra finansów Wolfganga Schäublego, którego cytuje "New York Times", podejrzane są zwłaszcza rosyjskie transakcje na Cyprze. W 2011 r. 28 proc. zagranicznego kapitału, jaki wpłynął do Rosji, pochodziło właśnie stamtąd. Nie chodziło, oczywiście, o realne inwestycje, tylko transfery rosyjskiej gotówki do Nikozji i z powrotem.
Śledztwo ICIJ dowodzi jednak, że Rosjanie robią interesy także w innych rajach podatkowych - jako współudziałowców firm na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych wymienia się żonę wicepremiera Rosji Igora Szuwałowa, czołowych menedżerów Gazpromu Walerego Gołubiewa i Borysa Paikina czy byłego wiceministra przemysłu Andrieja Reusa.
Rosyjska telewizja RT cytuje wicepremiera Siergieja Iwanowa, który zapowiedział, że członkowie rządu i szefowie państwowych spółek mają trzy miesiące, by pozbyć się zagranicznych kont lub zrezygnować ze stanowiska. - Przez raje podatkowe Rosja straciła setki miliardów dolarów, które mogły pójść na opiekę zdrowotną, edukację, infrastrukturę. Zamiast tego ponad pół biliona dolarów trafiło do rosyjskiej szarej strefy, napędzając przestępczość i korupcję - stwierdził niedawno Raymond Baker, szef waszyngtońskiego centrum Global Financial Integrity, ogłaszając raport na ten temat.
W światowej prasie nie przewijają się na razie polskie nazwiska, ale to może się zmienić. Międzynarodowy zespół 86 dziennikarzy - m.in. z "The Guardian", BBC, "Le Monde" czy "Washington Post" - wciąż bowiem analizuje dane. Ponad 2 mln e-maili, wyciągów bankowych, umów i innych dokumentów zajmuje na twardym dysku 200 gigabajtów, czyli 160 razy więcej niż depesze amerykańskiej dyplomacji, które w 2010 r. ujawnił portal Wikileaks. Tym razem źródłem przecieku są dwie firmy, które specjalizowały się w lokowaniu pieniędzy w dziesięciu rajach podatkowych. ICIJ zapowiedziało na Twitterze, że rozważa udostępnienie wszystkich dokumentów opinii publicznej.
Szacuje się, że do rajów finansowych na całym świecie przetransferowano ok. 20 bln dol. Nie zawsze jest to nielegalne - zezwalają na to przepisy wielu krajów, np. USA.
wyborcza.pl