Pasażerowie lotu US Airways przeżyli bardzo niecodzienne awaryjne lądowanie w Paryżu. Nie doszło do żadnej usterki i maszyna była w pełni sprawna. Problemów nie sprawiał żaden pijany pasażer. Po prostu całej załodze pokładowej nagle zrobiło się niedobrze i sama wymagała opieki.
Boeing 767 linii US Airways leciał z Zurychu do Filadelfii z 123 pasażerami na pokładzie. W kokpicie siedziało trzech pilotów, a klientami w kabinie zajmowała się szóstka stewardess i stewardów.
Lot przebiegał normalnie do momentu, gdy na południe od Paryża załoga pokładowa ogłosiła alarm. Czwórka stewardess poczuła się wyjątkowo źle, doznała silnych mdłości i nie mogła dłużej zajmować się pasażerami. Co więcej same wymagały opieki. Po chwili już cała załoga pokładowa (czyli stewardesy i stewardzi) była równie chora.
W takiej sytuacji piloci podjęli decyzję o natychmiastowym awaryjnym lądowaniu w Paryżu. Samolot znalazł się na ziemi nieco ponad pół godziny po ogłoszeniu alarmu. Chora załoga pokładowa została przewieziona do szpitala, gdzie zdiagnozowano poważne zatrucie pokarmowe. Nie sprecyzowano gdzie załoga jadła po raz ostatni przed lotem. Prawdopodobnie w hotelu, w którym ich zakwaterowano na noc.
tvn24.pl