Prezydent Francji ostro potępił śmiertelne pobicie w Paryżu przez skrajnie prawicowych skinheadów młodego antyfaszysty. "To odrażający występek" - oświadczył Francois Hollande. Napastnicy nie zostali jeszcze ujęci. W wielu miastach Francji odbyły się manifestacje.
Jak relacjonują francuskie media, na stacji kolejowej doszło do sprzeczki pomiędzy lewicowcami i skrajnie prawicowymi skinheadami. Świadkowie twierdzą, że ubrani w glany i charakterystyczne kurtki mężczyźni zaczęli krzyczeć i popychać grupę osób, w tym Clementa Merica.
Sprzeczka przerodziła się w walkę, kiedy do skinheadów dołączyli koledzy. 19-latek został brutalnie pobity przez napastników, w tym jednego wyposażonego w kastet. W pewnym momencie chłopak z "głośnym hukiem" - jak relacjonują świadkowie - uderzył w metalowy słup.
19-latek zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Interweniuje minister
Francuski minister spraw zagranicznych powiedział, że przemoc była motywowana politycznie, dlatego wezwał do szybkiego aresztowania sprawców.
Clement Meric pochodzi z Brest w Bretanii, do Paryża przeniósł się na studia. Studiował na pierwszym roku w prestiżowym Science Pro. Tam dołączył do związanego z lewicą stowarzyszenia studenckiego Solidaires.
Napastnicy należą z kolei do faszyzującej organizacji Młodzieży Nacjonalistyczno-Rewolucyjnej. Szefowa nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen potępiła zabójstwo w Paryżu i zapewniła, że jej ugrupowanie nie ma z nim nic wspólnego.
W wielu miastach Francji odbyły się manifestacje. Uczestnicy protestowali przeciwko obecności skrajnej, faszystowskiej prawicy w ich kraju.
tvn24.pl