Eurojust to agencja Unii Europejskiej, która koordynuje działania prokuratur państw unijnych. - Lada dzień powinny do nas dotrzeć z Francji akta śledztwa - dodaje Haśko.
- Autokar był sprawny technicznie. W firmie przestrzegano czasu pracy kierowców. Badane były również kwestie związane z kontrolowaniem autokaru przez Inspekcję Transportu Drogowego. I w tym przypadku nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości - dowiadujemy się w prokuraturze.
Zarzuty trzeba będzie zmienić
Teraz przemyskich śledczych będzie czekała dużo bardziej czasochłonna praca. Jeżeli francuskie akta sprawy trafią do Przemyśla, to w pierwszej kolejności trzeba je będzie przetłumaczyć na język polski i powołać biegłych. - Przesłuchaliśmy w Polsce także osoby poszkodowane w wypadku. Kierowca, któremu Francuzi postawili zarzuty, będzie odpowiadał przed polskim sądem. Niewykluczone, że będziemy musieli je zmienić, tak by dostosować je do polskich przepisów. Co do samych okoliczności wypadku, w głównej mierze będziemy się opierać na ustaleniach Francuzów, tak żeby dalszych czynności w śledztwie nie dublować. Bardzo prawdopodobne jest też, że zajdzie konieczność uzupełnienia opinii medycznych dotyczących osób poszkodowanych - przypuszcza prokurator Haśko.
- Francuzi nie mieli żadnych zastrzeżeń do naszej firmy. Autokar był w bardzo dobrym stanie technicznym. Kierowcy byli zmieniani we właściwym czasie. Mamy do czynienia z błędem człowieka. Gdyby skręcając jechał wolniej, to prawdopodobnie nic by się nie stało. Kierowca pracował u nas pięć lat. Francuzi po wypadku zabrali mu prawo jazdy. Sam przyznał się do winy - mówi Stanisław Ziober, właściciel przemyskiego biura "Albatros".
Przegapił zjazdy z autostrady
Przypomnijmy: do tragedii doszło 11 września ubiegłego roku na autostradzie A36 w kierunku Sausheim w Alzacji, na wysokości Miluzy we wschodniej Francji. Polski autokar, którym jechało 68 osób (wśród nich było 65 pasażerów, prawie połowa z Podkarpacia), przed godz. 8 zjechał z autostrady, wjechał w wysepkę, zabezpieczoną barierkę i przewrócił się na bok. Zginęły dwie osoby - 53-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna - a ponad 40 przewieziono do szpitali, stan 11 pasażerów określono wtedy jako krytyczny.
- Postawiło nas na jednym boku, odbiliśmy się od barierek i polecieliśmy na prawy bok - opowiadali pasażerowie, którzy zostali przewiezieni do szpitali.
Autokar należący do "Albatrosa", a wynajęty przez opolskie biuro podróży "Sindbad", jechał do Nicei. Wyruszył z Przemyśla, dotarł do Słubic, a stamtąd do Francji przez Niemcy W chwili wypadku za kierownicą siedział 30-letni Wojciech Z. Miał za sobą około dwóch godzin jazdy. Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, że przegapił zjazd z autostrady. Pierwsze ekspertyzy wykazały, że autokar jechał z prędkością około 100 km/godz. - Kierowca zauważył zjazd w ostatnim momencie, ale mimo to zdecydował się na manewr skrętu. Gwałtowność i hamowanie spowodowały wypadek - relacjonował po przesłuchaniu kierowcy pułkownik Pascal Hurtault, szef żandarmerii w departamencie Górny Ren.
Kierowca usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po przesłuchaniu Wojciech Z. został zwolniony i wrócił do Polski.
gazeta.pl