forum1ogloszenia1sklep1galeria1informator2

ogloszenia polonika1

Zapisz się na newsletter i otrzymuj najnowsze informacje
pojawiające się w naszym serwisie.
Data pl v0.1 - by KESS Data: czwartek, 21 listopada 2024 r. Imieniny: Janusza, Marii, Reginy

Francja zgodziła się na to, by przemyska prokuratura przejęła w całości śledztwo w sprawie ubiegłorocznego wypadku polskiego autokaru pod Miluzą. Zginęły wówczas dwie osoby, do szpitali trafiło ponad 40 rannych
- Mamy informacje z francuskiego Eurojustu, że Francja wyraziła zgodę, by śledztwo było prowadzone u nas - mówi "Gazecie" Marian Haśko, wiceszef Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

Eurojust to agencja Unii Europejskiej, która koordynuje działania prokuratur państw unijnych. - Lada dzień powinny do nas dotrzeć z Francji akta śledztwa - dodaje Haśko.

Przemyska prokuratura do śledztwa włączyła się już kilkadziesiąt godzin po wypadku, jej działania sprowadzały się m.in. do zabezpieczenia dokumentacji w przemyskim biurze "Albatros", które było właścicielem autokaru. Ten wątek został już zakończony i prokuratorzy z Przemyśla poinformowali stronę francuską o efektach swojej pracy.

- Autokar był sprawny technicznie. W firmie przestrzegano czasu pracy kierowców. Badane były również kwestie związane z kontrolowaniem autokaru przez Inspekcję Transportu Drogowego. I w tym przypadku nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości - dowiadujemy się w prokuraturze.

z12468429QWypadek-polskiego-autokaru-we-Francji

Zarzuty trzeba będzie zmienić 

Teraz przemyskich śledczych będzie czekała dużo bardziej czasochłonna praca. Jeżeli francuskie akta sprawy trafią do Przemyśla, to w pierwszej kolejności trzeba je będzie przetłumaczyć na język polski i powołać biegłych. - Przesłuchaliśmy w Polsce także osoby poszkodowane w wypadku. Kierowca, któremu Francuzi postawili zarzuty, będzie odpowiadał przed polskim sądem. Niewykluczone, że będziemy musieli je zmienić, tak by dostosować je do polskich przepisów. Co do samych okoliczności wypadku, w głównej mierze będziemy się opierać na ustaleniach Francuzów, tak żeby dalszych czynności w śledztwie nie dublować. Bardzo prawdopodobne jest też, że zajdzie konieczność uzupełnienia opinii medycznych dotyczących osób poszkodowanych - przypuszcza prokurator Haśko.

- Francuzi nie mieli żadnych zastrzeżeń do naszej firmy. Autokar był w bardzo dobrym stanie technicznym. Kierowcy byli zmieniani we właściwym czasie. Mamy do czynienia z błędem człowieka. Gdyby skręcając jechał wolniej, to prawdopodobnie nic by się nie stało. Kierowca pracował u nas pięć lat. Francuzi po wypadku zabrali mu prawo jazdy. Sam przyznał się do winy - mówi Stanisław Ziober, właściciel przemyskiego biura "Albatros".

Przegapił zjazdy z autostrady 

Przypomnijmy: do tragedii doszło 11 września ubiegłego roku na autostradzie A36 w kierunku Sausheim w Alzacji, na wysokości Miluzy we wschodniej Francji. Polski autokar, którym jechało 68 osób (wśród nich było 65 pasażerów, prawie połowa z Podkarpacia), przed godz. 8 zjechał z autostrady, wjechał w wysepkę, zabezpieczoną barierkę i przewrócił się na bok. Zginęły dwie osoby - 53-letnia kobieta i 40-letni mężczyzna - a ponad 40 przewieziono do szpitali, stan 11 pasażerów określono wtedy jako krytyczny.

- Postawiło nas na jednym boku, odbiliśmy się od barierek i polecieliśmy na prawy bok - opowiadali pasażerowie, którzy zostali przewiezieni do szpitali.

Autokar należący do "Albatrosa", a wynajęty przez opolskie biuro podróży "Sindbad", jechał do Nicei. Wyruszył z Przemyśla, dotarł do Słubic, a stamtąd do Francji przez Niemcy W chwili wypadku za kierownicą siedział 30-letni Wojciech Z. Miał za sobą około dwóch godzin jazdy. Z dotychczasowych ustaleń śledczych wynika, że przegapił zjazd z autostrady. Pierwsze ekspertyzy wykazały, że autokar jechał z prędkością około 100 km/godz. - Kierowca zauważył zjazd w ostatnim momencie, ale mimo to zdecydował się na manewr skrętu. Gwałtowność i hamowanie spowodowały wypadek - relacjonował po przesłuchaniu kierowcy pułkownik Pascal Hurtault, szef żandarmerii w departamencie Górny Ren.

Kierowca usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po przesłuchaniu Wojciech Z. został zwolniony i wrócił do Polski.

gazeta.pl

Najnowsze wiadomości

tvn24oktvpinfook

Oferty transportu

transportautokarowy  transportlotniczy

Polonika w sieci

facebooktwitter