Komisja Europejska zaproponuje w środę nowe zasady ułatwiające rozwody między małżonkami z różnych państw członkowskich UE. Mają się one stosować tylko do dziesięciu krajów UE, uczestniczących w tzw. "wzmocnionej współpracy", wśród których nie ma Polski.
Jak poinformował serwis prasowy KE, nowa komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding zaproponuje ustanowienie tzw. wzmocnionej współpracy w dziedzinie prawa rodzinnego tak, aby ułatwić rozwody międzynarodowe. Głównym elementem propozycji jest to, by w przypadkach rozwodów par mieszkających za granicą bądź par mieszanych (np. Włocha i Hiszpanki) dać małżonkom możliwość wyboru prawa procedury rozwodu.
W przypadku rozwodu za obopólną zgodą propozycja przewiduje możliwość wyboru prawa kraju obecnego miejsca zamieszkania, poprzedniego zamieszkania, albo prawo kraju, z którego pochodzi jedno z małżonków. Dzięki temu, przekonuje KE, "parom i ich dzieciom oszczędzi się skomplikowanych, bolesnych i bardzo długich procedur". Celem propozycji jest ochrona słabszych i mniej zamożnych małżonków. - Obecnie ci małżonkowie, których stać na podróże i wynajęcie adwokata w innym kraju, mogą wybrać taki porządek prawny, który daje większą szansę na korzystną dla nich decyzję sądu - wyjaśnia KE.
KE szacuje, że ok. 170 tys., czyli 20% rozwodów w Unii Europejskiej, ma międzynarodowy charakter, to znaczy dotyczy par mieszkających w innym kraju UE niż kraj, z którego pochodzą, lub par, w których małżonkowie pochodzą z różnych krajów UE.
Na razie propozycja KE jest skierowana tylko do dziesięciu zainteresowanych państw, które oficjalnie zwróciły się w ubiegłym roku do KE o jej przygotowanie. Ta dziesiątka to: Bułgaria, Francja, Włochy, Hiszpania, Luksemburg, Austria, Rumunia, Węgry, Słowenia i Grecja.
Będzie to pierwsza w historii UE wzmocniona współpraca, której utworzenie umożliwia Traktat UE. By jednak powstała, nie wystarczy sama grupa państw, które chcą iść dalej w jakiejś dziedzinie. Potrzebna jest zgoda całej Rady UE (czyli wszystkich 27 rządów) podjęta kwalifikowaną większością głosów.
Jak tłumaczyła Reding podczas przesłuchania w Parlamencie Europejskim w styczniu, utworzenie wzmocnionej współpracy jest jedynym wyjściem z patowej sytuacji wobec sprzeciwu Szwecji. Po ponad dwóch latach negocjacji Sztokholm zablokował w 2008 roku porozumienie o unijnym rozporządzeniu w tej sprawie dla całej UE w obawie, że zagrozi ono liberalnym procedurom rozwodowym w Szwecji. A ponieważ chodzi tu o prawo rodzinne, obowiązuje jednomyślność wszystkich państw UE i tej zasady nie zmienił nawet nowy Traktat z Lizbony. Stąd konieczność skorzystania z furtki prawnej wzmocnionej współpracy.
Obecne uregulowania międzynarodowe często nie dają rozchodzącym się małżonkom pewności, jakie prawo zostanie w ich wypadku zastosowane. Tak się dzieje np. w przypadku Hiszpana i Włoszki, którzy pobrali się we Włoszech, ale tuż po ślubie mąż wrócił do pracy w Madrycie. Gdy po dwóch latach para postanowiła się rozstać, nie jest jasne, według jakiego prawa ma to zrobić: włoskiego (bo tam zawarła ślub), czy może hiszpańskiego (tam po ślubie mieszkał mąż).
Nowe zasady ułatwią życie zagranicznym parom, które mieszkają w krajach o restrykcyjnym prawodawstwie rozwodowym. Jednocześnie utrudnią małżonkom "turystykę rozwodową" do krajów, gdzie łatwiej się rozstać. Nie chodzi przy tym o harmonizację prawa rodzinnego w UE. Wzmocniona współpraca nie zmieni istniejących przepisów krajowych, które w UE są bardzo różne. Od restrykcyjnych na Malcie, gdzie rozwody są zakazane, po liberalne w Skandynawii.
Polska nie zadeklarowała zainteresowania wzmocnioną współpracą, a to oznacza, że Polacy nie będą mogli korzystać z ułatwień, które ona wprowadzi. - Polska będzie analizować skutki tej wzmocnionej współpracy - powiedziały polskie źródła dyplomatyczne.
(pp)