- W ramach sojuszniczej współpracy NATO-wskiej Francja chciałaby wziąć w udział ochronie polskiego nieba, w zapewnieniu bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej, przysyłając cztery myśliwce wzbogacające system tej ochrony - zadeklarował Le Drian.
Wcześniej francuski minister zadeklarował w stolicy Estonii, Tallinie, że Francja jest gotowa wysłać nad kraje bałtyckie cztery samoloty bojowe typu Mirage 2000 i Rafale.
Le Drian powiedział też, że Francja uzupełni polski system ochrony przestrzeni powietrznej, oddając do dyspozycji regularne misje dwóch samolotów systemu wczesnego ostrzegania i dowodzenia AWACS (Francja posiada cztery samoloty tego systemu E-3F Sentry). Zaproponował też współpracę w dziedzinie cyberobrony i zintensyfikowanie współpracy wywiadowczej.
Siemoniak z kolei powiedział, że Polska bardzo docenia deklarację solidarności w ramach artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o wspólnej obronie. Francja mocno potwierdza tę gwarancję - ocenił szef MON.
Dodał, że cztery francuskie samoloty wezmą udział w misji ochrony przestrzeni powietrznej państw bałtyckich. Od maja dyżur w ramach tej rotacyjnej misji będą pełniły polskie MiG-29. - Francuscy piloci ramię w ramię, a właściwie skrzydło w skrzydło, z polskimi pilotami będą patrolować niebo nad państwami nadbałtyckimi, będą także ćwiczyć w Polsce - powiedział Siemoniak.
Podkreślił też, że nie ma obecnie zagrożenia militarnego dla Polski i państw nadbałtyckich, ale NATO i nasi sojusznicy działają.
Le Drian tłumaczył, że obecnie trwają rozmowy wśród sojuszników o ewentualnym zwiększeniu liczby samolotów nadzorujących przestrzeń powietrzną państw bałtyckich. - My, Francja, okazująca naszą solidarność z Polską, w tej chwili jesteśmy gotowi dać dodatkowe cztery samoloty - powiedział francuski minister.
Wiceszef MON Robert Kupiecki powiedział, że możliwe jest zarówno to, że francuskie samoloty przylecą do państw bałtyckich, jak i do Polski. Szczegóły mają zostać dopiero ustalone.
Obecnie dyżur nad Litwą, Łotwą i Estonią pełnią samoloty z USA. Na początku marca w związku z sytuacją na Ukrainie zwiększyły one swoje siły. Do czterech myśliwców F-15, stacjonujących na Litwie, dołączyło sześć kolejnych maszyn tego typu i dwie latające cysterny.
Siemoniak zaznaczył, że Polsce nic nie grozi. - Nie ma przecież zagrożenia militarnego dla Polski czy państw nadbałtyckich, ale NATO i nasi sojusznicy działają. NATO nie okazuje się papierowym sojuszem, jest gotowe do działania - ocenił szef MON.
Minister powiedział też, że NATO i UE wyjdą wzmocnione z obecnego kryzysu tylko, gdy wyciągną właściwe wnioski, którymi są: silniejsze NATO obecne w Europie Wschodniej, efektywna polityka obronna UE, zakładająca wzrost wydatków na obronność w poszczególnych państwach, oraz solidarność sojuszników wobec każdego zagrożenia.
Dziennikarze pytali też Siemoniaka o przetarg na system obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej. W czwartek agencja Reutera, powołując się na rzecznika MON podała, że resort podejmie decyzję w ciągu najbliższych kilku tygodni, a ostateczną umowę z dostawcą będzie mógł podpisać jeszcze w tym roku. MON zdementowało tę informację jeszcze tego samego dnia.
W piątek Siemoniak powiedział, że w najbliższych tygodniach odbędzie się dialog techniczny dotyczący oferty współpracy przemysłowej i naukowej, co może mieć kluczowe znaczenie. - W tym sensie powstało nieporozumienie przy okazji depeszy Reutera, która została odebrana jako to, że decyzja ma być w najbliższym czasie. Tak nie będzie - mówił szef MON. Dodał, że decyzja ma być podjęta w ciągu półtora roku. Podkreślił, że budowa obrony powietrznej zajmie kilka lat, więc w ciągu tygodni nie da się nic zrobić, by zareagować na sytuację na Wschodzie.
onet.pl