Sąd okręgowy w mieście Grasse w południowej Francji zdecydował o przyznaniu odszkodowań dla rodzin, którym 20 lat temu przez pomyłkę zamieniono noworodki w szpitalu w Cannes. Członkowie obu rodzin otrzymają łącznie 1,88 miliona euro. Jak podaje "The Times", francuski sąd uznał, że zdarzenie doprowadziło do "ogromnego cierpienia" obu rodzin, w tym do rozwodu jednego z małżeństw. Z powodu nieistnienia już kliniki, w której doszło do pomyłki, odszkodowanie ma wypłacić firma ubezpieczeniowa. Obie córki podmienione po urodzeniu mają otrzymać po 400 tysięcy euro, każde z trojga rodziców po 300 tysięcy, a trójka rodzeństwa - po 60 tysięcy euro. Łącznie odszkodowanie wynosić będzie 1,88 miliona euro, co jest mniejszą sumą niż żądane przez rodzinę 12 milionów. Według prawnika jednej z rodzin, strony są jednak "usatysfakcjonowane werdyktem".
Do dramatycznej pomyłki doszło 4 czerwca 1994 roku w klinice Cannes-la-Bocca w Cannes, kiedy cztery dni po narodzinach dwie dziewczynki zostały umieszczone pod lampami ultrafioletowymi w ramach leczenia żółtaczki. Po zabiegu pielęgniarka wydała noworodki niewłaściwym matkom. Jak stwierdził w sądzie przedstawiciel szpitala, placówka nie powinna ponosić odpowiedzialności za zdarzenie, ponieważ zajmująca się dziećmi pielęgniarka w tamtym czasie zmagała się z depresją i uzależnieniem od alkoholu i z tego powodu nie stosowała się do wewnętrznych zasad obowiązujących w klinice - podaje "The Times".
Sophie Serrano, matka jednej z podmienionych córek, w momencie porodu miała 18 lat. Jak twierdzi kobieta, po zwróceniu jej noworodka po zabiegu, zauważyła, że dziecko wydaje się mieć ciemniejszą skórę niż poprzednio. Personel kliniki zapewnił jednak pacjentkę, że przyczyną jest działanie lampy ultrafioletowej. Sprawa wyszła na jaw w 2002 roku, kiedy mąż Sophie Serrano postanowił zrobić test na ojcostwo z powodu nieustannych uwag otoczenia, że jego córka Manon nie jest do niego podobna oraz związanych z tym podejrzeń, że jego żona mogła mieć przed laty romans z lokalnym listonoszem.
Badanie DNA wykazało, że Manon nie jest córką mężczyzny, czego skutkiem było złożenie przed Francuza pozwu rozwodowego. Niedługo potem test na DNA zrobiła też Sophie Serrano, także z wynikiem potwierdzającym brak pokrewieństwa między nią a dzieckiem. Po dwóch latach od zgłoszenia sprawy na policję, funkcjonariusze ustalili, że biologiczną córką rodziny Serrano jest Mathilde wychowywana przez inną rodzinę na wyspie Reunion na Oceanie Indyjskim. Druga rodzina postanowiła pozostać anonimowa. Po wspólnym spotkaniu obu stron, córki postanowiły zostać z rodzinami, w których się wychowały. Rodziny, które nie utrzymywały ze sobą od tego czasu częstego kontaktu postanowiły złożyć pozew do sądu. Wyrok został jednak ogłoszony dopiero po 10 latach trudnego procesu.
- Po tylu latach w końcu przyznano się do błędu. Teraz nie muszę się już czuć odpowiedzialna za ten błąd - powiedziała Serrano po ogłoszeniu wyroku. - To był koszmar. Kiedy poznałam prawdę, czułam się jakbym straciła część mnie - dodała kobieta. Jej przybrana córka Manon oświadczyła: - Po 10 latach walki, możemy w końcu zamknąć ten rozdział. Chciałam tylko tego, aby sąd stwierdził winę personelu szpitala.
źródło:www.polskatimes.pl