Zdaniem protestujących stan konstrukcji powstałej w całości z kutego żelaza jest tak zły, że grozi katastrofą budowlaną i zagraża bezpieczeństwu zwiedzających. Reuters opisując sprawę zamknięcia wieży przytacza fakt niedokończonego remontu zachodniej windy (jednej z pięciu). Prace - zaplanowane w 2008 roku i prowadzone etapami - nigdy nie zostały ukończone. Zdaniem obsługi wieży winda nie jest już w stanie przewozić tysięcy pasażerów dziennie. Dlatego właśnie we wtorek 300 osób pracujących przy wieży Eiffla postanowiło nie wpuścić na nią turystów. Ci byli potężnie zawiedzeni: - Szkoda, że nikt nas nie uprzedził. To rozczarowujące: przyjechać tutaj, wydać mnóstwo pieniędzy na koniec i nie móc zwiedzić wspaniałego symbolu tego miasta - mówił Reutersowi amerykański turysta Jamie McNulty.
Istotnie: do środowego popołudnia nie było nawet wzmianki o strajku na oficjalnej stronie wieży Eiffla; na facebookowym profilu zdawkowa informacja pojawiła się dopiero w południe drugiego dnia strajku.
Strajkujący żądają także podwyższenia płac i nowego, lepszego podziału zysków - donosi portal France24.com.
Gdyby symbol Paryża był zamknięty przez dłuższy czas, byłby to jego pierwszy poważniejszy przestój od renowacji przeprowadzanej w latach 1980-85. Wówczas odciążono ją o 34 tony, założono też nowe oświetlenie składające się z 325 reflektorów (to one dają teraz wieży niezwykły blask znany z pocztówek i filmów). Początkowo oświetlały ją 1000-watowe żarówki, dopiero w 2004 roku zmieniono je na oszczędniejsze, 400- i 600-watowe.
Wieżę budowano w latach 1887-89; została ukończona na Wystawę Światową. I choć początkowo paryżanie kręcili nosem na żelazną konstrukcję, już po 20 latach od wystawy uznali ją za symbol miasta. Wkrótce też została symbolem całej Francji.
Rocznie odwiedza ją siedem milionów turystów, dziennie - 30 tysięcy. Wjazd na sam szczyt jedną z pięciu wind kosztuje 14,50 euro. Każdy dzień przestoju przynosi więc ponad 430 tys. euro strat.