Teraz z tego powodu firma może mieć poważne problemy we Francji, a nawet innych europejskich krajach. Śledztwo w tej sprawie wszczęła bowiem organizacja strzegąca praw człowieka we Francji. - Uważamy, że dobry wygląd nie powinien być decydującym czynnikiem przy przyjmowaniu człowieka do pracy - mówi Dominique Baudis, szef organizacji.
A&F próbuje się bronić, wskazując na to, że na swojej stronie internetowej określa swoich sprzedawców jako "modeli" i "modelki". Francuzi odpierają jednak ten argument, uważając, że o ile w przypadku modeli atrakcyjność fizyczna może być brana pod uwagę przy ich rekrutacji, o tyle jednak przyjmowanie do pracy sprzedawców (a tym właśnie zajmują się "modele") powinno być oparte na zupełnie innych kryteriach i jest dyskryminacją.
Firma już w przeszłości była skazywana za dyskryminację - w 2004 roku została oskarżono o to, że w swoich sklepach zatrudnia niemal wyłącznie białych Amerykanów. Sprawa trafiła do sądu, a A&F musiała zapłacić 40 mln dol. kary.
Defenseur des Droits planuje zakończyć swoje śledztwo do końca roku. Gdy skończy, będzie rekomendować firmie wprowadzenie niezbędnych zmian w procesie rekrutacji. Nie może jej jednak do niczego przymusić - aby sprawa znalazła się w sądzie, musi zgłosić się osoba, która uważa, że padła ofiarą dyskryminacji.
Co na to A&F? Firma w krótkim komunikacie napisała, że "naszym celem jest postępowanie zgodnie z przepisami prawa każdego kraju, w którym jesteśmy obecni".
gazeta.pl