forum1ogloszenia1sklep1galeria1informator2

ogloszenia polonika1

Zapisz się na newsletter i otrzymuj najnowsze informacje
pojawiające się w naszym serwisie.
Data pl v0.1 - by KESS Data: wtorek, 19 marca 2024 r. Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety

W czwartek, 31 lipca, przypada setna rocznica urodzin francuskiego aktora komediowego Louisa de Funesa, którego uznano za komika wszech czasów. Gwiazdą francuskich komedii został w latach 60. Zdobył sławę jako sierżant Cruchot - żandarm z Saint Tropez.

Bywał wulkanem energii i w życiu i w rolach. Wymyślał wszystkim naokoło, wściekał się, podskakiwał, wymachiwał rękoma - jak w filmie "Oskar" z 1967 roku, gdzie wykonał arcykomiczną etiudę ciągnąc się za nos. Grał całym ciałem, nie tylko żywą mimiką.

"Nazywano go przeżytkiem, ponieważ jego komizm był prosty i uważano, że jest zbyt prosty, by być inteligentnym; lecz to właśnie tę prostotę najtrudniej w komizmie znaleźć" - uważał jego kolega po fachu, Michel Galabru, francuski aktor komediowy wywodzący się z Comedie-Francaise, scenarzysta i reżyser.

Rozśmieszał wszystkich - opowiadała o nim aktorka Annie Girardot - "także ekipy filmowe innych aktorów, rozśmieszał pełne sale kinowe, rozśmieszał całą Francję".

Sam de Funes o swojej karierze opowiadał tak: "Kiedy tylko choć na krótko pojawiałem się w filmach, starałem się być jak najbardziej widoczny, co sprawiało, że nawet w niewielkich rólkach byłem dostrzegalny, pamiętano mnie. Rezultat? Pewien producent powiedział o mnie pewnego dnia: 'Ten to ma prawdziwa gębę, zrobię z niego gwiazdę'".

Rzeczywiście twarz miał dość charakterystyczną, choć nie aż tak jak starszy od niego słynny Fernandel, który od pierwszego filmu w 1930 roku przez następne 40 lat pozostawał jednym z czołowych francuskich aktorów komediowych, najbardziej znanym i lubianym za rolę proboszcza don Camillo toczącego wieczną wojnę z miejscowym komunistycznym burmistrzem.

De Funes przyznawał, że wiele mu zawdzięcza: "W czasie kiedy debiutowałem, dzięki Fernandelowi zagrałem wiele drobnych rólek u jego boku; dał mi tysiące rad, które do dziś są mi bardzo przydatne".

"Ludzie potrzebowali 20 lat, by zauważyć, że on potrafi rozśmieszać. Dzisiaj jest naszą największą gwiazdą komercyjną i jestem bardzo szczęśliwy, że jest to komik" - zrewanżował się po latach Fernandel.



De Funes posiadał niewiarygodny dar improwizacji połączony z perfekcjonizmem. "Był wspaniały w swych filmach, grając kłótliwego męża, niemiłego i nieuczciwego, lecz z taką perfekcją, że czyniła go rozbrajającym, a nawet sympatycznym: na tym polegał geniusz jego komizmu. Był tak bardzo ceniony być może również dlatego, że Francuzi odnajdywali się w pewnym stopniu w granych przez niego postaciach".

Perfekcjonizm de Funesa potrafił dać się we znaki jego współpracownikom: sceny filmowe z jego udziałem nierzadko kręcono tygodniami. "Gdy któryś z kolegów nie dawał z siebie wszystkiego, ojciec dostawał ataków wściekłości. Stawał się wtedy tyranem. Przerywał zdjęcia (...), aż do momentu, gdy zyskał przekonanie, że kolega jest wystarczająco przygotowany" - napisał o nim jego syn Olivier w książce "Mój ojciec, Louis".

"Nigdy nie czułem, że jest aktorem; odnosiło się wrażenie, że chodzi o jeden całościowy charakter, taki jak w życiu, a nie o grę" - powiedział o nim jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej w Europie (ponad 300 filmów) Vladimir Cosma.

A twórca najbardziej kasowych komedii w historii francuskiej kinematografii, Gerard Oury, uznał, że "Louisa nigdy nie zastąpiono, ponieważ przekroczył barierę dźwięku; dotarł ponad to, czego oczekujemy od aktora, a tam wszystko staje się możliwe".



Żywiołowość i choleryczny temperament odbiły się na zdrowiu aktora, który jednak obok wybuchów wściekłości potrafił zapadać na długo w milczenie i spokój odzyskiwał podczas pielęgnacji ogrodu. Było to jego pasją w posiadłości o powierzchni 90 ha w Clermont nad Loarą, gdzie sam podcinał krzewy i hodował róże. Pomarańczową różę wyhodowaną przez niego nazwano jego imieniem.

W 1975 r. przeszedł pierwszy zawał serca, pięć lat później - drugi. Trzeciego w 1983 r. już nie przeżył. Umarł w wieku 68 lat. Pochowano go niedaleko jego zamku w Clermont.

Choć urodził się (31 lipca 1914 roku w Courbevoie) we Francji, z pochodzenia był Hiszpanem, synem emigrantów, Carlosa Louisa de Funes de Gallarza i Leonor Soto Regueray.

Wystąpił w 137 rolach filmowych oraz ponad 100 teatralnych. Obok cyklu o żandarmie z Saint-Tropez przebojami okazały się filmy "Fantomas", "Przygody rabina Jakuba" i "Skrzydełko czy nóżka" i "Wielka włóczęga" z 1966 r. Ten ostatni film z Bourvilem pobił we Francji wszelkie rekordy, przyciągając 17 mln widzów.

Do maksym powtarzanych przez de Funesa należało: "Kiedy czyni się dobro, nie warto o tym mówić".

Louis Funes_Louisa_Funesa_6467398

interia.pl

Najnowsze wiadomości

tvn24oktvpinfook

Oferty transportu

transportautokarowy  transportlotniczy

Polonika w sieci

facebooktwitter