Kiedyś uważany za geniusza, dziś jest pariasem świata mody. Kilka antysemickich uwag wystarczyło by John Galliano nie tylko stracił pracę w domu mody Diora, ale również stał się persona non grata, wśród elit. 20 sierpnia prezydent Francji François Hollande, ogłosił decyzję o odebraniu projektantowi Orderu Legii Honorowej.
Znowu zrobiło się głośno wokół antysemickich wypowiedzi brytyjskiego projektanta mody Johna Galliano. Afera wybuchała w lutym 2011 roku, kiedy to Galliano obrzucił antysemickimi wyzwiskami zagranicznych turystów. Prezydent Francji kilka dni temu postanowił nałożyć na projektanta pokazowe sankcje, pozbawiając go tytułu Kawalera Legii Honorowej.
W 1999 John Galliano był u szczytu sławy. Dom mody Diora, docenił jego talent oferując mu stanowisko dyrektora artystycznego marki. Przyjął propozycję, stając się tym samym odpowiedzialnym za wszystkie kobiece linie projektowane przez markę. Jego pracę na rzecz francuskiego domu mody, Nicolas Sarkozy uhonorował Orderem Legii Honorowej, będącym najwyższym odznaczeniem przyznawanym przez Republikę Francuską.
Jednak, dwa lata później, projektant znany z ciętego języka i skłonności do ekscentrycznych zachowań spadł z podium. Stało się to podczas pewnego zimowego wieczoru, kiedy wychodząc z jednego z paryskich barów rzucił antysemickie obelgi pod adresem grupy zagranicznych turystów. Wcześniej, na tarasie tej samej kawiarni miał deklarować swą miłość do Hitlera oraz wyrażać przekonanie, że wszyscy Żydzi powinni „iść do gazu”. Całe zdarzenie, zarejestrował komórką jeden z przechodniów. Materiał obiegł świat, stając się początkiem końca sukcesu Galliano. Oficjalną karą zasądzoną przez wymiar sprawiedliwości dla Galliano było 6 tys. euro mandatu. Konsekwencje towarzyskie okazały się jednak dużo dotkliwsze. Dior zawiesił go w obowiązkach dyrektora artystycznego, by kilka miesięcy później całkowicie zerwać z nim współpracę. Potem zaczęli odwracać się od niego politycy, projektanci, aktorzy, modelki. Niemal wszyscy którzy kiedyś uważali go za przyjaciela lub współpracownika, dziś nie chą utrzymywać z nim kontaktu.
Fot. M. Blach