Prawicowa opozycja domaga się dymisji ministra spraw wewnętrznych i prefekta Paryża. To reakcja na zamieszki wywołane przez pseudokibiców Paris St. Germain.
Doszło do nich przy okazji tryumfalnego powitania piłkarzy Paris St. Germain w roli mistrzów Francji. Ze względu na sytuację, uroczystość skrócono do zaledwie siedmiu minut.
Pseudokibice, korzystając ze wsparcia nie mających nic wspólnego z piłką nożną chuliganów z przedmieść, zdemolowali kawiarniane ogródki na Polach Elizejskich, wybili szyby, splądrowali sklepy, podpalali samochody i obrabowali turystyczny autokar. Ponad 30 osób zostało rannych. 40 zatrzymano.
Według opozycji szef resortu spraw wewnętrznych nie stanął na wysokości zadania, wiedząc o tym, że kibice stołecznego klubu piłkarskiego mają najgorszą w kraju reputację, uchodzą za rasistów i szukających okazji do zadymy chuliganów.
Dotyczy to kilkuset osób - tak zwanych ultrasów. Trzy lata temu, kiedy w wyniku bójki rywalizujących ze sobą dwóch grup kibiców tego samego klubu zginął młody mężczyzna, zabroniono im wstępu na stadion w Parku Książąt.
rp.pl